To jest druga część relacji z wyjazdu, pierwszą można zobaczyć tutaj.
Transfer z lotniska miał być krótki, jednak nie zawsze się wszystko układa po naszej myśli i trzeba było jechać prawie 300 km do Hurghady – nasz jacht został tam zacumowany z ważnych powodów organizacyjnych. Zapewniono nam klimatyzowany autobus i szybko ruszyliśmy w cztero-godzinną trasę.
Droga biegnie wzdłuż wybrzeża Morza Czerwonego, które prawie cały czas było w zasięgu wzroku a z drugiej strony można było podziwiać pustynne krajobrazy. Mimo tego iż nie była to szczególnie widokowa trasa, robiłem zdjęcia ciekawszych obiektów po drodze.
Jadąc te kilka godzin, zwróciłem uwagę na posterunki policji kilka kilometrów od każdego miasta, na których kontrolowano samochody. Zainstalowano tam duże progi zwalniające, czasami barykady z barierek lub metalowych beczek – wszystko stało z boku ale i tak trzeba było się zatrzymywać. Na pierwszy rzut oka to wszystko wyglądało jak dopiero co zrobiona prowizorka ale po przyjrzeniu się dokładniej, widać na tych konstrukcjach i posterunkach ząb czasu. Takie posterunki były obstawione przez uzbrojonych funkcjonariuszy.
Swoją drogą jakoś dziwnie się poczułem jak to pierwszy raz zobaczyłem ale to wszystko podobno dla naszego bezpieczeństwa.
Po drodze co kilka kilometrów mijamy jakieś resorty turystyczne z różnorodną architekturą, która chyba ma przyciągać turystów jeszcze na etapie zdjęć w folderach. Są tam zielone tereny z palmami i mniejszymi lub większymi budynkami hotelowymi, często ogrodzone murem i przeważnie mają efektowną bramę wjazdową, czasami strzeżoną przez uzbrojonych strażników.